„It is slow death waking from this world, when the truth is veiled… Is there no choice but to breathe in?…” śpiewa Monika Richards i jakże rezonuje to z moim stanem ducha. Zagrzewa mnie ten utwór do codziennej walki, a przynajmniej dzisiaj.
Kondycję psycho fizyczną mam wydrylowaną przez codzienne obowiązki. Od bladego świtu muszę być w pełnej gotowości do realizacji wyzwań, które zbyt ochoczo przeniesiono ze świata korporacji do mojego zawodu, grzebiącego się w ludzkich problemach za symboliczną zapłatę. Obecność w tu i teraz gruntuję już po wejściu do samochodu. Potem 8 godzin uważności w kontaktach z ludźmi, komputerem i papierami. Zakupy pełne oszczerstw. Chwila refleksji w drodze do domu. A tam bliscy, złaknieni mnie aż do bólu. Jak to pogodzić, jak rozwarstwić się na światy równoległe, czy to się komukolwiek udało poza spektakularnymi obrazami wirtualnymi typu Matrix?
Tak więc zapadam w sen i w Uśpieniu piszę swój dziennik, który może kiedyś przeniosę napapier.pl.
Czy nie ma innego wyboru, jak oddychać? Póki co nie. Więc oddychaj. Tylko tyle i aż tyle.
Katia