Dzisiaj jestem w minorowym nastroju. Przeczytałam swój poprzedni post z 15. listopada i uświadomiłam sobie, że ów stan „nicniemuszenia” może się wiązać z poczuciem wyczerpania i końca. Niestety.
To nie przypadek, że właśnie teraz słucham muzyki francuskiego zespołu Kwoon, która jest naprawdę magiczna. Odkryłam ją w lecie tego roku, a teraz wpasowała się idealnie w mój stan.
Pamiętam, że wtedy „nic nie muszę” znaczyło dla mnie zupełnie coś innego, niż dzisiaj. Wtedy niosła mnie energia z nadzieją na pozytywny rozwój wypadków. Poczucie, że nic nie muszę, było jak zachęcający kopniak i uwolnienie od powinności. Teraz doszły bóle istnienia i niemocy, naprawdę trudne do przeżycia.
Gdybym mogła żyć równolegle w kilku rzeczywistościach… W jednej z nich, z pewnością przesłuchiwałabym hektolitry muzyki i zgłębiała tajniki składania wierszy.
Co sprawia, że pomimo ciemności podsycanej wiatrem, wiem, jak mam iść i nie błądzę?
Kto mi powie, dlaczego pomimo nawału pracy i dokumentów wgniatających mnie w podłogę, wychodzę z opresji cało i jeszcze chce mi się biec!
Dlaczego pomimo smutnych wieści zewsząd, z pogranicza polityki i świata, uśmiecham się do siebie od środka, co jest widoczne i na zewnątrz?
Katia
version „the inner light” (the beatles) por anoushka shankar y jeff lynne (ELO) para el concierto en memoria a george harrison, concert for george
Kategoria:Rozrywka
Licencja:Standardowa licencja YouTube
Targają mną obawy, że tym razem obudziłam się za późno… Ta myśl jest nie do zniesienia, tak bardzo boli…
Ale może nie, może jest jeszcze jakaś nadzieja? Budziłam się parę razy w swym już dość długim /tak czuję/ życiu. Były to pobudki różne; dosłowne i w przenośni, fizyczne i symboliczne. Znacie ten stan, kiedy wszystko Was uwiera i rozpycha się w środku, chcąc wykluć się, wydostać, zmienić swą postać? Właśnie teraz tak mam. W procesie tworzenia się wizji przez te wszystkie miesiące i lata, dotarłam do etapu materializacji, czy też może najpierw ukonkretnienia. Wizja, o której mówię, dotyczy idei, zrodzonej na obrzeżach tworzącej się mojej świadomej tożsamości dawno temu, z czasów późnego liceum, którą odniosę do muzyki, bo to ona jest moim ukochanym driverem ; „I’d love to change the world”. Ten Years After śpiewali, /trochę przewrotnie, przyznacie, bo już samym tym tekstem dokonali rewolucji w świadomości!/: „Chciałbym zmienić świat, ale nie wiem, jak to zrobić. Zostawiam to więc tobie…”. Co za luz, jaka moc! Dzisiaj te słowa usłyszałam na nowo. Stały się dla mnie żywą zachętą do wprowadzenia idei w życie!
Wszystko jest jeszcze świeżutkie i drży, ale nie jestem sama! Mam sprzymierzeńców. Znalazłam osoby, z którymi mogę zrobić kolejne kroki. Mam na myśli Iwonę, Katarzynę i Ewę. Cześć dziewczyny, fajnie, że jesteście; być może będzie nam dalej po drodze! Wszystko to brzmi być może zbyt enigmatycznie, więc trochę konkretów. Chcę stworzyć przestrzeń do twórczego życia. Takie miejsce, w którym będziemy mogli czerpać od siebie nawzajem, wzmacniając się i wspierając w rozwoju. Może to być połączenie moich dotychczasowych dwóch blogów i coś jeszcze, na pewno COŚ JESZCZE. Dlatego potrzebuję Waszej współpracy. Jeśli jest ktoś, kto zna się na oprogramowaniach, obsłudze stron www, tworzeniu portali społecznościowych, itp, lub ma pasję, którą chciałby zainspirować innych, proszę o kontakt na mój private mail:
Katia