Było super, po prostu super, gdy sobie wyszłam tak po prostu przed dom, z zeszytem pod pachą. Siedziałam na zielonym krześle pod kuchennym południowym oknem. Pozwoliłam słońcu lizać się po odkrytych kawałkach. Ptaki świergoliły swe mantry, a lekki wietrzyk podwiewał spodnie od piżamy.
Sobotnie napięcia są tak inne od tych niedzielnych. Sobotnie napięcia związane są z obietnicą nieograniczonych możliwości i nadzieją na zrobienie czegoś nadzwyczajnego i wyjątkowego. Przez cały tydzień wszelkie dodatkowe działania i marzenia próbuję upchać w sobocie, wolnej od niewolniczej pracy zawodowej. Lecz gdy nadchodzi ten upragniony dzień… okazuje się, że ma on tylko jakieś 12 roboczo godzin i zwyczajnie nie da się zrealizować wielu planów.
Dziewczyna Od Chleba była dziś drugą osobą, która w niedługim czasie przyznała się do czerpania inspiracji ze mnie.
– Gdy którego razu zobaczyłam panią taką wiotką jak szczypiorek, to tak mi się to spodobało, że postanowiłam tak samo wyglądać. Poszłam do lekarza, który mi pomógł ustalić plan chudnięcia i się udało…/schudła 20kg w kilka miesięcy/
– To super. U mnie jak pani wie, to chudnięcie było wynikiem przeżyć po śmierci siostry, a nie jakiejś specjalnej diety. Ale utrwaliłam sobie zasady „MŻ”-znaczy się mniej żryć…
Gdy idę potem w pełnym słońcu w odległy zakątek wsi, aby zrobić nadzór, wpada mi do głowy, że już wcale nie przeszkadza mi gdy mnie ktoś naśladuje!
takie WOW!!!
Uświadomiłam sobie, że nic na tym nie tracę; nikt mi nic nie odbiera… bo odebrać nie może. W tej chwili odczuwam to w kategorii inspiracji, czy też podążania za mną. Wreszcie czuję spójność i współpracę swoich kawałków puzzli. Wygląda na to, że sporo obszarów cienia zintegrowałam w sobie, co pewnie jest widoczne i przekonujące dla otoczenia, na tyle, że chce pójść za mną? Nie przywiązuję się jednak zbyt bardzo do tej myśli i nie obciążam jej nadmierną wagą.
Katia